środa, 24 lutego 2010

Wszystkie chwyty dozwolone


Palce, włosy, odzież, pieluchy, pudełko od kremu, łańcuszek na szyi Mamy ... to główny cel małych rączek ZUZU. Od kilku dni zaczęła się fascynacja chwytania wszystkiego co pod ręką ... i to z jaką siłą :) O ile pieluchom i pudełku od kremu jest to obojętne, to włosy Mamy podczas karmienia trochę się nacierpiały. No cóż - wszystkie chwyty dozwolone.

Nad łóżeczkiem ZUZU pojawili się trzej nowi kolorowi przyjaciele. To za sprawą prezentu jaki sprawił Tata. Karuzela z małymi leśnymi duszkami zaczyna umilać czas spędzony poza rękoma Mamy. I co prawda miała spełniać rolę usypiającej kołysanki, ale na razie bardziej ciekawi i rozbudza niż wycisza ... co tam, ważne, że do ważki dołączyli nowi przyjaciele.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Dzień pełen miłości



14 luty, Walentynki. Do tej pory święto to kojarzyło mi się romantyczną kolacją, czerwonym winem, bukietem kwiatów, czułymi słówkami, byciem we dwoje. W tym roku do świętowania było nas już troje. I to chyba jedne z lepszych Walentynek jakie do tej pory miałam ...

Noc poprzedzająca co prawda przeszła pod znakiem kolki i nieprzespania. Mała ZUZU cierpiała a wraz z nią Rodzice. Nie lubimy kolek! Ale na poprawienie humorów Tatę obudził zapach jego ulubionych placuszków przygotowywanych przez Mamę na śniadanie. Na stole czekał także Torcik Czekoladowo Migdałowy, przygotowany dzień wcześniej podczas nieobecności Taty ... z miłości! Potem przyjechała Babcia z piernikowym sercem w czekoladzie ... zrobiło się tak ciepło.

Tak ciepło, że postanowiliśmy wyjść na pierwszy prawdziwy spacer :) Przebijając się przez zaspy śnieżne, chowając twarze w kaptury przed sypiącym śniegiem, wszyscy (Mama, Tata i Babcia) mieli na twarzy uśmiechy od ucha do ucha ... nasz pierwszy spacer :) Tylko mała ZUZU przespała go w całości. Świeże mroźne powietrze, wózkowe bujanie ... dobrze jej zrobiło.

Popołudniu okazało się, że Tata z Babcią uknuli mały spisek i Mama została porwana przez Tatę na randkę do kina :) Ale to była niespodzianka, 3 tygodnie po porodzie wypad do kina ... SUPER! ZUZU spędziła ten czas w domu z Babcią ... i z kolką niestety.


Dzień pełen miłości ...


czwartek, 11 lutego 2010

Polowanie na ważkę i pierwsze "werandowanie"


Mała ZUZU ma swój pierwszy obiekt westchnień: ważka z bujanego fotelika. Nie liczą się melodyjki, ani wibracje, jak tylko zostanie położona na fotelik jej wzrok wbija się w Ważkę i może tak "romansować" godzinami. Ale nie tylko ZUZU jest nią zafascynowana. Ati chętnie przyłączyłby się do takiej randki.


A u nas dziś pierwszy "spacer", a raczej pierwsze "werandowanie" (nie podoba mi się to słowo). W każdym bądź razie pierwsze spotkanie face to face z Panią Zimą. Na razie przez otwarte okno, ale w weekend szykujemy się na jakiś dłuższy wypad ... byle by pogoda dopisała. Już nie możemy się doczekać. Nasze cztery kółka czekają w pełnej gotowości, Mama ma poukładane w głowie wydeptane ścieżki, Tata podekscytowany szykuje prawie profesjonalny plan zdjęciowy a Babcia z sentymentem wspomina swoje pierwsze doświadczenia. Ale na razie "werandowanie" ... pisałam już, że nie lubię tego słowa?

poniedziałek, 8 lutego 2010

Niezastąpiony Miles Davis


Będąc jeszcze w ciąży często odwiedzałam w sklepach muzycznych półki z muzyką dla dzieci. Szukałam tam kompilacji przeznaczonych dla mam z brzuszkami. Wiele książek sugerowało, że muzyka która towarzyszy nam będąc w ciąży jest słyszana przez maluszka w brzuchu i najprawdopodobniej dziecko będzie ją pamiętało po narodzinach. Ba, muzyka ta powinna działać na dziecko uspokajająco i kojąco. Problem w tym, ze 90% takich płyt dostępnych na polskim rynku to składanki z muzyką poważną. Z wielkim szacunkiem dla jej wykonawców i fanów ... ale ja tego nie kupuję. Pozostałe 10% płyt to jakaś dziwna muzyka relaksacyjna, która też do mnie nie trafiła. Pojawił się mały problem. No cóż, musiałam sama stworzyć ciążową playlistę.

Ponieważ w naszym domu muzyki było i jest dużo, nie miałam większego problemu ze znalezieniem czegoś odpowiedniego. Przez 9 miesięcy mała ZUZU delektowała się dźwiękami jazzu, funku, soulu i hiphopu. Ale najwięcej godzin spędziłyśmy zasłuchując się w płytach Miles'a Davis'a. Szczególnie album "Kind Of Blue" umilał nam jesienno/zimowe wieczory. Teoria książkowa się sprawdziła. Dziś wystarczy, że w domu zabrzmią pierwsze takty "So What" a mała ZUZU przymyka słodko oczy, na twarzy pojawia się delikatny uśmieszek a zdenerwowanie przeradza się w stan ukojenia ...

niedziela, 7 lutego 2010

Sobotni wieczór przed telewizorem z butelką piwa w ręku ...


Sobotni wieczór przed telewizorem z butelką piwa w ręku ... a jednak można. To taki prezent od małej ZUZU dla rodziców z okazji ukończenia przez nią dwóch tygodni. A jak do tego doszło?

Tak naprawdę wcale nie jest tak kolorowo jak powyżej. Mimo wielkich chęci i wysiłku Mamy okazało się, że ilość pokarmu podawanego piersiami jest niewystarczająca dla małej ZUZU by uzyskała prawidłową wagę. Nasza Pani Pediatra zaproponowała, by do czasu jej uzyskania podawać po każdym karmieniu piersią dodatkową butelkę specjalnej mieszanki. To dla matki, która od samego początku nastawiała się na karmienie wyłącznie naturalnie nie była za wesoła wiadomość. Przecież miało być tak idealnie. Zero butelek, zero mieszanek, zero smoczków ... sama pierś. Tak to sobie wymyśliłam. Tak miało być, a jest inaczej. Przed urodzeniem ZUZU w mojej głowie matka karmiąca dziecko sztucznym mlekiem nie istniała. W szkole rodzenia, podręcznikach, na plakatach rozwieszanych w przychodniach ... wszędzie głośno krzyczy hasło "Dziecko karmione piersią jest najzdrowsze, najszczęśliwsze, naj naj naj". I co teraz? Co będzie z ZUZU? Będzie "gorsza"? BZDURA! Apel do wszystkich matek: nie dajmy się zwariować! Dla mnie zdrowie (w tym przypadku waga dziecka) jest ważniejsze niż wizerunek idealnej Matki Polki Karmiącej. I choć po podaniu pierwszej butelki miałam wyrzuty sumienia i wydawało mi się, że nie jestem dobrą mamą, teraz wiem że były to myśli absurdalne. Podając ZUZU butelkę daję jej wszystko co najlepsze ... będzie "najzdrowsza, najszczęśliwsza, naj naj naj".

A wracając do sobotniego wieczoru ... Odkąd ZUZU wcina dodatkowo butlę, waga zaczęła gonić do góry, mamy mniej płaczu i więcej przespanych godzin. A rodzice mogą spokojnie zasiąść przed telewizorem i odprężyć się przez dwie godziny do następnego karmienia, i nawet delektować się butelką piwa ... bezalkoholowego Karmi, na pobudzenie laktacji i pożegnanie się jak najszybciej będzie to możliwe z butelką :)

czwartek, 4 lutego 2010

Stópki, stópeczki, stópunie ...



Stópki, stópeczki, stópunie ... przy każdym przewijaniu lub kąpieli wszyscy domownicy szaleją na ich punkcie. W pierwszych dniach próbowałam być "twarda", po niecałym tygodniu "zmiękłam" i teraz rozklejam się na każdy ich widok. Kiedyś wydawało mi się to dziwne, może nawet głupie. Dziś hormony, instynkt macierzyński i wielka miłość do małej ZUZU zaburzyły trzeźwy pogląd na niektóre sprawy ... heh i wcale mi to nie przeszkadza.

A mała ZUZU ma już 11 dni. Nasze wspólne początki nie zależały do najłatwiejszych. To mój punkt widzenia. Jej chyba było łatwiej, a może wcale nie. Znikające hurtowe ilości pieluszek z półki, trzy razy tyle mokrych chusteczek, wspólne pobudki co dwie i pół godziny na karmienie, problemy z zassaniem, bolące brodawki, czkawka, kolka, ulewanie. Problemy, o których 11 dni temu Mama, Tata i ZUZU nie zdawali sobie sprawy. Ale może to wcale nie są "problemy"? Przecież z drugiej strony dostajemy tak dużo: wspólne chwile przy karmieniu piersią, zaciskanie malutkiej piąsteczki na palcu Mamy czy Taty, uśmieszki przez sen, maślane spojrzenia na jawie, słodkie "lalalala", poczucie dumy przy odbijaniu, gojeniu się pępuszka czy wyrzuceniu napełnionej po brzegi pieluchy. "Życie w równowadze" ... muszę się z tym zgodzić.

wtorek, 2 lutego 2010

It's a ZUZU time ...


23 stycznia 2010 roku, w sobotę, o godzinie 20:10 siłami natury w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie przyszła na świat mała ZUZU. Po 7 godzinach akcji porodowych, podczas których Tata cały czas wspierał i pomagał Mamie, Rodzice przywitali się po raz pierwszy z ZUZU. Łez szczęścia i wzruszenia nie było końca. ZUZU ważyła 2930g, mierzyła 53cm a wg skali Apgar dostała 10pkt.

Już w 30 minucie swojego życia ZUZU po raz pierwszy została przyłożona do piersi Mamy. To był ich czas ... ten pierwszy raz ... niezapomniane chwile ...

Po trzech dniach ZUZU wyszła ze szpitala i trafiła do ciepłych ścian swojego nowego domu. Od tej chwili Ich świat wywrócił się o 180 stopni. Wszystko stało się nowe ... przed Nimi cudowne chwile pełne wzruszeń, szczęścia, niepewności i obaw. It's a ZUZU time ...