poniedziałek, 8 lutego 2010
Niezastąpiony Miles Davis
Będąc jeszcze w ciąży często odwiedzałam w sklepach muzycznych półki z muzyką dla dzieci. Szukałam tam kompilacji przeznaczonych dla mam z brzuszkami. Wiele książek sugerowało, że muzyka która towarzyszy nam będąc w ciąży jest słyszana przez maluszka w brzuchu i najprawdopodobniej dziecko będzie ją pamiętało po narodzinach. Ba, muzyka ta powinna działać na dziecko uspokajająco i kojąco. Problem w tym, ze 90% takich płyt dostępnych na polskim rynku to składanki z muzyką poważną. Z wielkim szacunkiem dla jej wykonawców i fanów ... ale ja tego nie kupuję. Pozostałe 10% płyt to jakaś dziwna muzyka relaksacyjna, która też do mnie nie trafiła. Pojawił się mały problem. No cóż, musiałam sama stworzyć ciążową playlistę.
Ponieważ w naszym domu muzyki było i jest dużo, nie miałam większego problemu ze znalezieniem czegoś odpowiedniego. Przez 9 miesięcy mała ZUZU delektowała się dźwiękami jazzu, funku, soulu i hiphopu. Ale najwięcej godzin spędziłyśmy zasłuchując się w płytach Miles'a Davis'a. Szczególnie album "Kind Of Blue" umilał nam jesienno/zimowe wieczory. Teoria książkowa się sprawdziła. Dziś wystarczy, że w domu zabrzmią pierwsze takty "So What" a mała ZUZU przymyka słodko oczy, na twarzy pojawia się delikatny uśmieszek a zdenerwowanie przeradza się w stan ukojenia ...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja Cię błagam, z polskim hip-hopem to Ty uważaj...bo jak mała zacznie mówić, a raczej zapodawać to będzie przechlapane.... ;)
OdpowiedzUsuńhihih...wyobraziłam sobie Zuzu w tym leoparcim kapturze zapodającą polski hip-hop :D
OdpowiedzUsuń